To wino chodziło mi po głowie już od dłuższego czasu, od chwili gdy tylko dowiedziałem, się, że Lidl wprowadził do swojej oferty trunek ze szczepu Bobal. Wcześniej miałem okazję pić “bobala” z oferty sklepu, w którym pracuję oraz kupaż z tempranillo oferowany przez sieć Fine Wine. Biftu Bobal stał się więc dla mnie wyznacznikiem, punktem odniesienia (napiszę o nim w kolejnej recenzji). Jak poradził sobie 3 razy tańszy konkurent z marketu?
Nos - czuć, że to młode wino. Lekkość, czerwone owoce: wiśnie, czereśnie, śliwki, truskawki. Trochę dębiny, tytoniu, wino stopniowo się otwiera, choć zapach jest dość płaski i oczywisty.
Usta - z jednej strony owoce, z drugiej… drewno, wióry, szorstkość, płaskość. Brak większej głębi, wino jest bardzo proste, ale dość przyjemne w smaku.
Niestety, cena w tym wypadku ewidentnie pokazuje, że w parze z nią idzie też jakość, bo opisywany wyżej Biftu Bibal to trunek o wiele bardziej złożony, bardziej aromatyczny i potężniejszy w smaku.
Pinos 11 Bobal raczej nie jest winem do picia solo, zbyt mocno razi swoją szorstkością. Niemniej, jako kompan do serów czy mięsa, jak najbardziej powinien się nadawać.
Za 17.99 - znośne winko
5/10
Komentarze
Prześlij komentarz