Przejdź do głównej zawartości

Jak smakuje JW Green Label? Delikatny dym i niezła jakość #recenzja #whisky

fot. WHW
Pierwsza recenzja whisky z kolorowej serii Diageo i od razu największy testowany przeze mnie kaliber - Johnnie Walker Green Label. Pozycja znana, dla wielu wręcz kultowa i chyba najlepiej oceniana przez wszelkiej maści recenzentów i amatorów starzonych destylatów zbożowych, m.in. za dobry stosunek ceny do jakości. 

Dla tych, którzy nie znają tej butelki przypomnę tylko, że Green Label to 15-letni blended malt (!), a nie blended whisky, czyli mieszanka whisky typu single malt. Jakich? Wśród najważniejszych składników wymienia się destylaty od Caol Ila, Talisker, Linkwood i Cragganmore, więc pewnie domyślacie się już, jakie aromaty i smaki mogą dominować. Tak, jest dymek, choć mniejszy niż się spodziewałem.

Jak pachnie Johnnie Walker Green Label?

Nos: lekko, świeżo, cytrusowo z porcją dymu i torfu, ale bardzo subtelną. Nuty jakby białego wina, może madery, lekka słoność, jabłka, gruszki, agrest. Wiśnie w czekoladzie, tytoń i skóra, zamsz.  6/10

Jak smakuje Johnnie Walker Green Label?

W smaku pysznie łagodny torf i sporo słodyczy. O wiele łagodniej niż w przypadku Black Label, która niedawno przyjemnie mnie zaskoczyła. Pieprzność niewielka, do tego nuty dębiny, kandyzowanych owoców. Gorzka czekolada, bakalie, cytrusy. Tytoń w tle. 7/10

Finisz niezbyt trwały, ale przyjemnie rozgrzewający i lekko torfowy z odrobiną suszonych pomarańczy i chipsów jabłkowych oraz bakalii. 6/10

Finalnie 6+/10

Green Label to, jak już wcześniej pisałem, uznana i ceniona pozycja w świecie alkoholi. Zarówno w aromacie, jak i na podniebieniu czujemy, że to produkt solidny, przygotowany z dość dużą pieczołowitością, ale z drugiej strony ze sporym dystansem. Jest raczej lekko, bardzo klarownie, powtarzalnie (degustacja była trzykrotna) i nieco nudnawo. 

Dobra, aczkolwiek nie zachwycająca whisky, którą poleciłbym tym, którzy nie próbowali torfu, a mają w kieszeni nieco więcej grosza na zbyciu. Doskonała na prezent, daily dram, zadowoli zarówno początkujących, jak i wytrawnych whiskymaniaków. Ale czy zaskoczy? Raczej nie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Encostas de Lisboa Reserva 2018 - najlepsze wino z Biedronki? Przynajmniej do 20 zł!

Miałem okazję kosztować wielu portugalskich win, zarówno tych marketowych, jak i importowanych przez cenione w Polsce firmy winiarskie. Spora część, zwłaszcza w przypadku pozycji z wyższej półki (tak cenowej, jak i jakościowej), na długo pozostanie w mojej pamięci, jednak ta pozycja jest szczególna. Dlaczego? Bo chyba pierwszy raz nie mam się do czego przyczepić w przypadku wina z dyskontu. Zaczynajmy! Wino czerwone, klarowne, przyjemne dla oka z ładnym, malinowym rantem. Łzy niezbyt grube szybko spływają po szkle. Lekkie, młode, kuszące. W nosie dominują czerwone i ciemne owoce, odrobina wanilii, lekkie nuty tytoniowe i ziemiste. Bezpośrednio po otwarciu butelki jest przyjemnie, owocowo, zapowiada się naprawdę przyjemne wino. Oczywiście, jak za taką kwotę, pamiętajmy. Pierwszy łyk przyjemny, soczysty, owocowy, dość wyraźnie waniliowy z przyjemnie zaznaczoną słodyczą. Lekka tkanina, tytoń, dębina bardzo dobrze korespondują z cukrem resztkowym i niezbyt wysoką kwasowością. Wino jak za...

Trzy małpki w kieliszku, czyli jak smakuje słynny blended malt Monkey Shoulder - recenzja - #whisky #3

Dziś w moim kieliszku gości słynna Mon-key Shoulder, jedna z najpopularniejszych whisky typu blended malt na rynku światowym. Obecna jest na rynku od kilkunastu lat i jeśli się nie mylę, zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się whisky słodowych.  Czy jest tak smaczna, jak mówią? Sprawdziłem! Barwa: jasnobursztynowa, słomiana, jasna. W nosie łagodnie, cytrusowo (skórka cytryny i grapefruita), dość słodko i zbożowo. Obecna jest lekka nuta karmelu, dębina i wanilia, trochę akcentów trawiastych, mokrych liści. Po chwili dochodzą do głosu nuty gotowanych jabłek, lekka gruszka i niezbyt lubiany przeze mnie lakier, który na szczęście nie przykrywa innych aromatów. Przyjemnie, nic się nie wybija, nic nie dominuje, ale wszystko tworzy dość spójną całość. Alkohol lekko wyczuwalny, ale w żaden sposób nie poczytałbym tego jako wady.. To tylko 40%. Dość dobrze ukryty. 8/10 W ustach początkowo bardzo łagodna, słodka, karmelow...

Isla Negra Exclusive Edition Reserva Carmenère 2020. Recenzja

Oj, jest bardzo dobrze. Może nie rewelacyjnie, wszak Isla Negra w dalszym ciągu pozostaje winem dostępnym za kilkanaście złotych, ale najnowszy rocznik zdecydowanie jest warty uwagi. Po raz pierwszy zetknąłem się z tą serią jakieś dwa lata temu i byłem zdziwiony, że za taki niewielkie pieniądze można dostać wino pijalne, oferujące przyzwoity stosunek ceny do jakości. Pod warunkiem, że bierzemy pod uwagę wina w zakresie cenowym 10-30 zł. Było znośnie, trunek miał dość spójną strukturę, owocową dominantę z taniczną nutką w tle. Za te 16 ziko ujdzie. Tym razem jest lepiej. Nos i usta dość spójne, więc opiszę wszystko w jednym akapicie. Właściwie powinny wystarczyć dwa słowa: Sok porzeczkowy. No, może w nosie bardziej liście porzeczki i odrobina wiśni, ale w ustach dominują czarne owoce. Jest fajnie, owocowo, wino jest w miarę krągłe i bardzo pijalne, choć końcówka wydała mi się lekko przyciężkawa. Alkohol, mimo iż mamy tu ponad 13% jest dobrze ukryty. Czuć młodość wina i fakt, że zostało ...