Kiedyś, jeszcze zanim miałem okazję na dobre zagłębić się w tematykę piw rzemieślniczych i produktów pokroju Miłosława sądziłem, że seria Książęce przygotowana przez Kompanię Piwowarską, to produkty warte uwagi. Po kilku latach degustowania alkoholi wszelakich (degustowania, nie chlania) jednoznacznie stwierdzam, że to piwa bardzo przeciętne, choć dalej lesze niż spora część rynku tzw. produktów masowych.
Dziś o jedynym chyba z tej serii piwie, które zawsze pijam z ochotą. O piwie, na które trzeba mieć czas i moim ulubionym stylu, a właściwie dwóch. O porterze i porterze bałtyckim.
Uwielbiam ciemne, ciężkie piwa. Za ich jednoczesną złożoność i prostotę, za esencjonalność, za to, że trudno je naprawdę uwarzyć kiepsko, że można je sączyć przez długi, długi czas, a ich profil smakowy jest często nieporównywalnie ciekawszy niż to, co oferują inne piwa (oczywiście, to moje subiektywne odczucia).
Wśród wielu dostępnych na naszym rynku tanich porterów, Książęce nie wyróżnia się jakoś szczególnie. Osobiście uważam, że to podobna półka jakościowa, jak Porter Łódzki czy Argus, ewentualnie Okocim. Co nie znaczy, że to piwa złe. Oczywiście, piszę to bez rozgraniczania tego na porter i porter bałtycki, raczej w kontekście mocnego, ciemnego, ciężkiego piwa. I taniego. Wybaczcie uogólnienie.
W nosie PB z Książęcego jest przyjemnie kawowy, z wyraźnymi nutami sosu sojowego, których obecność staje się intensywniejsza wraz ze wzrostem temperatury trunku. Są rzeczy, jest palony cukier, karmelowość, sporo słodyczy, lekka ziemistość.
Podobnie w smaku, gdzie słodycz miesza się z wytrawnością. Jest dość płasko, do bólu poprawnie, nic nie zachwyca, ani nie razi. Pije się je po prostu przyjemnie.
Całość, choć nie zachwyca, to jest jednak dość solidnie wykonana i jeśli miałbym polecać ciemne piwo koncernowe, to dziś wybór padłby raczej na tę pozycję.
6/10
Komentarze
Prześlij komentarz