Przejdź do głównej zawartości

Książęce porter - jedyne godne polecenia (z tej serii) #piwo #recenzja

Kiedyś, jeszcze zanim miałem okazję na dobre zagłębić się w tematykę piw rzemieślniczych i produktów pokroju Miłosława sądziłem, że seria Książęce przygotowana przez Kompanię Piwowarską, to produkty warte uwagi. Po kilku latach degustowania alkoholi wszelakich (degustowania, nie chlania) jednoznacznie stwierdzam, że to piwa bardzo przeciętne, choć dalej lesze niż spora część rynku tzw. produktów masowych. 

Dziś o jedynym chyba z tej serii piwie, które zawsze pijam z ochotą. O piwie, na które trzeba mieć czas i moim ulubionym stylu, a właściwie dwóch. O porterze i porterze bałtyckim.

Uwielbiam ciemne, ciężkie piwa. Za ich jednoczesną złożoność i prostotę, za esencjonalność, za to, że trudno je naprawdę uwarzyć kiepsko, że można je sączyć przez długi, długi czas, a ich profil smakowy jest często nieporównywalnie ciekawszy niż to, co oferują inne piwa (oczywiście, to moje subiektywne odczucia).

Wśród wielu dostępnych na naszym rynku tanich porterów, Książęce nie wyróżnia się jakoś szczególnie. Osobiście uważam, że to podobna półka jakościowa, jak Porter Łódzki czy Argus, ewentualnie Okocim. Co nie znaczy, że to piwa złe. Oczywiście, piszę to bez rozgraniczania tego na porter i porter bałtycki, raczej w kontekście mocnego, ciemnego, ciężkiego piwa. I taniego. Wybaczcie uogólnienie. 

W nosie PB z Książęcego jest przyjemnie kawowy, z wyraźnymi nutami sosu sojowego, których obecność staje się intensywniejsza wraz ze wzrostem temperatury trunku. Są rzeczy, jest palony cukier, karmelowość, sporo słodyczy, lekka ziemistość.

Podobnie w smaku, gdzie słodycz miesza się z wytrawnością. Jest dość płasko, do bólu poprawnie, nic nie zachwyca, ani nie razi. Pije się je po prostu przyjemnie. 

Całość, choć nie zachwyca, to jest jednak dość solidnie wykonana i jeśli miałbym polecać ciemne piwo koncernowe, to dziś wybór padłby raczej na tę pozycję. 

6/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trzy małpki w kieliszku, czyli jak smakuje słynny blended malt Monkey Shoulder - recenzja - #whisky #3

Dziś w moim kieliszku gości słynna Mon-key Shoulder, jedna z najpopularniejszych whisky typu blended malt na rynku światowym. Obecna jest na rynku od kilkunastu lat i jeśli się nie mylę, zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się whisky słodowych.  Czy jest tak smaczna, jak mówią? Sprawdziłem! Barwa: jasnobursztynowa, słomiana, jasna. W nosie łagodnie, cytrusowo (skórka cytryny i grapefruita), dość słodko i zbożowo. Obecna jest lekka nuta karmelu, dębina i wanilia, trochę akcentów trawiastych, mokrych liści. Po chwili dochodzą do głosu nuty gotowanych jabłek, lekka gruszka i niezbyt lubiany przeze mnie lakier, który na szczęście nie przykrywa innych aromatów. Przyjemnie, nic się nie wybija, nic nie dominuje, ale wszystko tworzy dość spójną całość. Alkohol lekko wyczuwalny, ale w żaden sposób nie poczytałbym tego jako wady.. To tylko 40%. Dość dobrze ukryty. 8/10 W ustach początkowo bardzo łagodna, słodka, karmelow...

Encostas de Lisboa Reserva 2018 - najlepsze wino z Biedronki? Przynajmniej do 20 zł!

Miałem okazję kosztować wielu portugalskich win, zarówno tych marketowych, jak i importowanych przez cenione w Polsce firmy winiarskie. Spora część, zwłaszcza w przypadku pozycji z wyższej półki (tak cenowej, jak i jakościowej), na długo pozostanie w mojej pamięci, jednak ta pozycja jest szczególna. Dlaczego? Bo chyba pierwszy raz nie mam się do czego przyczepić w przypadku wina z dyskontu. Zaczynajmy! Wino czerwone, klarowne, przyjemne dla oka z ładnym, malinowym rantem. Łzy niezbyt grube szybko spływają po szkle. Lekkie, młode, kuszące. W nosie dominują czerwone i ciemne owoce, odrobina wanilii, lekkie nuty tytoniowe i ziemiste. Bezpośrednio po otwarciu butelki jest przyjemnie, owocowo, zapowiada się naprawdę przyjemne wino. Oczywiście, jak za taką kwotę, pamiętajmy. Pierwszy łyk przyjemny, soczysty, owocowy, dość wyraźnie waniliowy z przyjemnie zaznaczoną słodyczą. Lekka tkanina, tytoń, dębina bardzo dobrze korespondują z cukrem resztkowym i niezbyt wysoką kwasowością. Wino jak za...

Paul Sapin Domaine Peiriere Chardonnay Reserve od Duży Ben. Recenzja: Daje radę!

Kolejne wino z portfolio sklepów Duży Ben. Tym razem biel, do której powoli zaczynam się przekonywać. Tym bardziej, że temperatura za oknem sprawia, że topię się niczym ser na toście… Butelka mała, pojemność 0,187l, ponieważ przy okazji był to test asortymentu dla zaprzyjaźnionej susharni. Coś czuję, że polecę im tę propozycję. Nos prezentuje się bardzo dobrze , aromat jest lekki, przyjemny, bardzo subtelny. Cytrusy, zwłaszcza limonka, białe kwiaty, delikatny akcent maślanych bułeczek. Nieco mineralne. Jest ok, tym bardziej, że cena bajecznie niska, także w przypadku “pełnej pojemności”. W ustach dominują cytrusy, brzoskwinie, jest odrobina ananasa. I lekko kremowa nuta. Fajne, proste wino za dobre pieniądze. 3/5, nic spektakularnego, ale moim zdaniem warto. Nazwa: Domaine Peiriere Chardonnay Reserve Producent: Paul Sapin Szczep: Chardonnay Rocznik: 2020 Kraj, region: Francja, Langwedocja-Rousillion, Apelacja: Pays d’OC Zakup: Duży Ben Cena: ok 8 zł