Przejdź do głównej zawartości

Jak smakuje whisky Amrut Raj Igala? #recenzja #whisky

Pierwszy i na ten moment jedyny trunek ze stajni Amrut, jaki trafił w moje ręce. Słyszałem na temat tej indyjskiej whisky zarówno pochlebne, jak i krytyczne uwagi, postanowiłem więc, że sam sprawdzę, co ciekawego kryje się w butelce z dalekiego, egzotycznego kraju. No i koniecznie chciałem porównać, czy wypadnie tak samo dobrze jak whisky Paul John, z która mam częstą styczność, pracując w M&P. I jak? I jest dobrze!

W zapachu bardzo lekko, słodko, trochę cukierkowo. Do głosu dochodzi subtelna zbożowość, leciutka alkoholowość, jakieś takie maślane ciasteczka, brązowy cukier cytrusy, zwłaszcza skórka cytryny. W tle odrobina rodzynek, może jakieś wiśnie w czekoladzie, miód. Jest przyjemnie, choć dość płasko. Nos: 6/10

Jeżeli chodzi o smak, to jestem mile zaskoczony, nie mogę tej pozycji zarzucić absolutnie nic złego. To dość łagodna, bardzo pijana, właściwie pozbawiona pieprzności, takiego mocnego palenia w gardle, whisky. Przyjemna, lekko cytrusowa, naprawdę... bardzo przyzwoita. Choć mogłaby kosztować tak z parę dyszek mniej (jak większość whisky na polskim rynku). Bez efektu “wow!”, bez fajerwerków, ale degustacja była dla mnie przyjemnością. Smak: 6+/10

Finisz to właściwie jedyny mankament, bo jest niesamowicie krótki i nietrwały. Zbożowo, lekko owocowo, odrobinę czekoladowo. I tyle. 5/10

Finalnie powiedziałbym, że jest to whisky dobra na początek spotkania z single malt, jakimkolwiek. Biorąc pod uwagę łagodność, postawiłbym ją obok takich egzotycznych wynalazków jak Nikka Days ,czy bardziej znana Glenmorangie 10YO (lub nawet Lasanta), ewentualnie Glenlivet lub Jameson (choć ten jest łagodniejszy). Przyzwoity, bardzo pijalny trunek, godny polecenia. 

Czy smakuje mi bardziej niż whisky od Paul John? Od wersji Brilliance - nie, tym bardziej, że to jedna z moich ulubionych. Ale podchodzi mi bardziej niż Nirvana, która jest bardziej narowista.

6/10, polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Encostas de Lisboa Reserva 2018 - najlepsze wino z Biedronki? Przynajmniej do 20 zł!

Miałem okazję kosztować wielu portugalskich win, zarówno tych marketowych, jak i importowanych przez cenione w Polsce firmy winiarskie. Spora część, zwłaszcza w przypadku pozycji z wyższej półki (tak cenowej, jak i jakościowej), na długo pozostanie w mojej pamięci, jednak ta pozycja jest szczególna. Dlaczego? Bo chyba pierwszy raz nie mam się do czego przyczepić w przypadku wina z dyskontu. Zaczynajmy! Wino czerwone, klarowne, przyjemne dla oka z ładnym, malinowym rantem. Łzy niezbyt grube szybko spływają po szkle. Lekkie, młode, kuszące. W nosie dominują czerwone i ciemne owoce, odrobina wanilii, lekkie nuty tytoniowe i ziemiste. Bezpośrednio po otwarciu butelki jest przyjemnie, owocowo, zapowiada się naprawdę przyjemne wino. Oczywiście, jak za taką kwotę, pamiętajmy. Pierwszy łyk przyjemny, soczysty, owocowy, dość wyraźnie waniliowy z przyjemnie zaznaczoną słodyczą. Lekka tkanina, tytoń, dębina bardzo dobrze korespondują z cukrem resztkowym i niezbyt wysoką kwasowością. Wino jak za...

Isla Negra Exclusive Edition Reserva Carmenère 2020. Recenzja

Oj, jest bardzo dobrze. Może nie rewelacyjnie, wszak Isla Negra w dalszym ciągu pozostaje winem dostępnym za kilkanaście złotych, ale najnowszy rocznik zdecydowanie jest warty uwagi. Po raz pierwszy zetknąłem się z tą serią jakieś dwa lata temu i byłem zdziwiony, że za taki niewielkie pieniądze można dostać wino pijalne, oferujące przyzwoity stosunek ceny do jakości. Pod warunkiem, że bierzemy pod uwagę wina w zakresie cenowym 10-30 zł. Było znośnie, trunek miał dość spójną strukturę, owocową dominantę z taniczną nutką w tle. Za te 16 ziko ujdzie. Tym razem jest lepiej. Nos i usta dość spójne, więc opiszę wszystko w jednym akapicie. Właściwie powinny wystarczyć dwa słowa: Sok porzeczkowy. No, może w nosie bardziej liście porzeczki i odrobina wiśni, ale w ustach dominują czarne owoce. Jest fajnie, owocowo, wino jest w miarę krągłe i bardzo pijalne, choć końcówka wydała mi się lekko przyciężkawa. Alkohol, mimo iż mamy tu ponad 13% jest dobrze ukryty. Czuć młodość wina i fakt, że zostało ...

Trzy małpki w kieliszku, czyli jak smakuje słynny blended malt Monkey Shoulder - recenzja - #whisky #3

Dziś w moim kieliszku gości słynna Mon-key Shoulder, jedna z najpopularniejszych whisky typu blended malt na rynku światowym. Obecna jest na rynku od kilkunastu lat i jeśli się nie mylę, zajmuje miejsce w pierwszej dziesiątce najlepiej sprzedających się whisky słodowych.  Czy jest tak smaczna, jak mówią? Sprawdziłem! Barwa: jasnobursztynowa, słomiana, jasna. W nosie łagodnie, cytrusowo (skórka cytryny i grapefruita), dość słodko i zbożowo. Obecna jest lekka nuta karmelu, dębina i wanilia, trochę akcentów trawiastych, mokrych liści. Po chwili dochodzą do głosu nuty gotowanych jabłek, lekka gruszka i niezbyt lubiany przeze mnie lakier, który na szczęście nie przykrywa innych aromatów. Przyjemnie, nic się nie wybija, nic nie dominuje, ale wszystko tworzy dość spójną całość. Alkohol lekko wyczuwalny, ale w żaden sposób nie poczytałbym tego jako wady.. To tylko 40%. Dość dobrze ukryty. 8/10 W ustach początkowo bardzo łagodna, słodka, karmelow...