To whisky "kultowa", znienawidzona i uwielbiana
zarazem; obiekt kpin, żartów, niewybrednych komentarzy, a z drugiej strony...
pełnoprawna szkocka, która dla wielu była zapewne pierwszym zetknięciem ze
światem starzonych alkoholi. Ja spróbowałem jej dopiero rok temu i... zaraz
podzielę się wrażeniami po kolejnej degustacji.
Golden Loch fot. Whisky, Hop & Wine |
Barwa:
bursztyn, wiadomo - karmel.
Zapach:
zbożowo, alkoholowo, lekka nuta karmelu, może
odrobina cytrusów. Nic specjalnego, ale też brak aromatów, które można uznać za
coś odrzucającego. Jest zwyczajnie, bardzo banalnie, tanio. Żadnych rewelacji.
Smak:
alkoholowe uderzenie, pieprzność, która dość długo
utrzymuje się w ustach (i daje też coś na kształt palącego finiszu). Rozgrzewa,
ale po kilku chwilach pojawia się lekka karmelowość, nawet przyjemna słodycz,
zbożowość.
Jak więc smakuje? Jak tania whisky, jak zwyczajna whisky,
jak whisky, która idealnie nadaje się do picia ze sporą ilością lodu lub colą.
Budżetowe trunki mają się na naszym rynku świetnie, a część z nich o zachowuje dość przyzwoity poziom. Golden Loch jest tego doskonałym przykładem. Oczywiście jeśli
bierzemy pod uwagę najniższy segment tego typu destylatów, po którym nikt nie
spodziewa się zbyt wiele. Ot, tania whisky, by zobaczyć, jak MNIEJ WIĘCEJ
smakuje tego typu alkohol.
Choć w swoim życiu spróbowałem już około stu pozycji ze świata
whisky (niebawem na łamach bloga pojawi się sporo nowych tekstów), myślę, że
Złota Locha, jak zwykło się nazywać whisky Golden Loch, do najgorszych nie
należy. Oczywiście, nie może się równać z większością znanych mi single malt,
ale z wieloma blendami... już tak. Tym bardziej, że gdyby spojrzeć nie tylko na
jakość, ale i półkę cenową, zbliża się ona powoli do dość znanych na rynku
pozycji, a część już chyba przebiła.
Ocena:
3/10
Da się pić (sugeruję raczej z lodem / colą).
Komentarze
Prześlij komentarz